poniedziałek, 4 czerwca 2012

Zagadki przyszłości - odc. 9


Hermiona chodząc po sali przyglądała się swoim przyjaciołom. Gdy zobaczyła, że Ginny stoi samą podeszła do niej.
- Gdzie zgubiłaś męża Gin.
- Tam – dziewczyna markotnie wskazała na parkiet, gdzie Harry tańczył z jakąś szatynką.
- Wszystko w porządku. – Hermiona zmartwiła się widząc minę przyjaciółki
- Tak. A u ciebie?
- Też. Może masz ochotę na kolację u mnie jutro wieczorem.
- Chętnie. Ale przyjdę sama, bo Harry będzie w pracy.  
- To nawet lepiej, porozmawiamy sobie spokojnie.
- Przepraszam, że przeszkadzam uroczym panią. Ale czy mogę cie prosić do tańca Rudzielcze?
- Dobrze małpiszonie. Ale ostrzegam Zabini, trzymaj łapy przy sobie. I nie waż się deptać mnie swymi wielkimi stopami.
Odeszli na parkiet.
- Czerwone wino?
- Bardzo chętnie, dzięki Bill.
- Teraz możemy trochę odetchnąć. – w ciszy sączyli trunek - Zatańczysz?
- Z przyjemnością.
Czas leciał, a oni tańczyli. Hermiona cieszyła się, ze przystała na propozycje Billa. Spędzała wieczór w miłym towarzystwie przyjaciela. Mogąc spokojnie rozmawiać z nim na wszystkie tematy. Teraz stała pod filarem i piła czerwone wino. Bill tańczył z ich koleżanką z pracy.
- Ślicznie wyglądasz.
Hermiona ze zdziwieniem popatrzyła na blondyna, który stanął koło niej.
- Dziękuję. Chciałeś coś?
- Tak. Zatańcz ze mną.
- Czy mam to rozumieć, jako zaproszenie do tańca.
- Ty jak zawsze musisz być dokładna. Czy można, panią prosić do tańca panno Granger?
- No dobrze.
Nie chciała być dla niego dzisiaj nieuprzejma. A raczej nie mogła. Bal musiał być idealny, a źle by wyglądało wywołanie kłótni, przez zastępczynie dyrektora. Mogłoby to zniechęcić darczyńców. Odłożyła kieliszek i podała mu dłoń. Poprowadził ją na parkiet. Zaczęli tańczyć. Z boku wyglądało to jak normalny taniec, ale prawda była całkiem inna. Taniec był dynamiczny, a Malfoy potrafił świetnie prowadzić. Co chwile okręcał dziewczynę, przyciągał ją do siebie. Po kolejnym obrocie przyciągnął ją do siebie i szepnął jej do ucha.
- Widzisz Granger, jednak ze mną tańczysz. – wyprostował rękę tak, by dziewczyna obrotem mogła się odsunąć. Wykonała zwrot i tańcząc dalej pojawiła się po drugiej stronie chłopaka.
- Moja kultura osobista i dobre wychowanie nie pozwoliły mi odmówić.
Łapiąc za jej drugą rękę wykonał półobrót, tak by dziewczyna była do niego plecami przylegając do jego bioder.
- Spójrz prawdzie w oczy koteczku, po prostu nie możesz mi się oprzeć. – przyciągnął ją jeszcze bliżej do siebie.
- Oczywiście, po prostu zwariowałam na twoim punkcie. W końcu prawda wyszła na jaw. Wyjedźmy do Vegas i weźmy szybki ślub. – wykonując szybki ruch odsunęła się na odległość, która nie wzbudzałaby podejrzeń potencjalnego obserwatora. Wpatrując się w czekoladowe tęczówki w tak muzyki przybliżał się do niej.
- Już nie mogę się doczekać. Kiedy jedziemy?
- Nigdy. Nie dla psa kiełbasa. – muzyka się kończyła. Chłopak jednym szybki sprawnym ruchem przyciągnął dziewczynę do siebie. Łapiąc i podtrzymując ją w pasie, powoli i delikatnie odchylił do tyłu. Nie odrywał od niej oczu. Patrzył jak jej delikatne ciało odchyla się w tył. Muzyka ucichła, a on ją podniósł, gdy jeszcze nie do końca się wyprostowała musnął delikatnie ustami jej szyję.
- Zobaczymy. Jeszcze się zdziwisz. – podsumował na koniec jej wypowiedź
- A chcesz w ten swój pusty łeb? – mówiąc to ściszonym głosem dla niepoznaki przed innymi gośćmi uśmiechnęła się uroczo.
- Smoku suń się, teraz ja tańczę z naszą słodką Granger.
- Może jestem słodka, ale na pewno nie wasza. Pomimo tego chętnie z tobą zatańczę Zabini.
***
Zegarek na ścianie pokazywał godzinie 5.20, kiedy wróciła do domu. Zarówno Bill jak i ona musieli zostać do wyjścia ostatniego gościa. Potem mężczyzna, musiał złożyć wszystkie puszki do hotelowych skrytek, by w ciągu dnia wpłacić je do banku. Dopiero wtedy mogli opuścić hotel. Skierowała się prosto do sypialni gdzie zrzuciła szpilki. Sukienka wylądowała na fotelu, a ona położyła się do łóżka. Jej sen nie był spokojny. Cały czas była w objęciach Malfoya wirując z nim na pustym parkiecie. Byli tylko oni, muzyka i płomień świec. Kiedy się obudziła przez okno wpadały już promienie słońca, które znajdowało się wysoko nad horyzontem. Była 13, zbiegła po schodach na dół. Włączyła ekspres i poszła wziąć prysznic po drodze zabierając z garderoby34 jedną z letnich sukienek. Po 15 minutach wróciła z powrotem do kuchni. Nalała kawy do kubka i wyszła do ogrodu. Dzień był gorący, dzieci sąsiadów bawiły się na świeżym powietrzu. Starsza pani znad przeciwka podlewała kwiaty. Hermiona czuła się szczęśliwa. Miała prace, którą lubiła, dom w którym czuła się dobrze i mogła odpocząć, oraz wiernych przyjaciół. /PRZYJACIELE! GINNY!/  Zapomniała, że umówiła się na kolację z Ginny. Szybko, wróciła do kuchni i otworzyła lodówkę. Tak jak się spodziewała jedyne, co w niej było to światło i karton mleka. Odstawiła pusty kubek do zlewu, złapała klucze i torbę medyczna ruszając na podjazd, gdzie stało jej auto. Musiała zrobić zakupy, przyszykować kolacje i odwiedzić panią Malfoy. Wsiadła za kierownice i od razu opuściła dach. Odpaliła i postanowiła najpierw udać się do Malfoyów. Zatrzymując się pod domem pacjentki przeglądnęła się w lusterku. Kiedy wychodziła z domu jej włosy były jeszcze wilgotne. Podmuch wiatru w czasie jazdy wysuszył je, skręcając w masę sprężynek. Przejechała po nich rękami by, choć trochę je ułożyć. Złapała torbę i ruszył do domu swojego największego wroga, który nawiedzał ją dzisiaj w snach. Jak zawsze zapukała i czekała, aż Robert, kamerdyner Malfoyów otworzy drzwi.
- Nie sądziłem, że tak szybko za mną zatęsknisz. – zamiast Roberta w drzwiach staną Draco.
- Przez noc usychałam z tęsknoty ty moja arystokratyczna mordko.
- Słuchaj, ty zuchwała szlamiątkowata zołzo. Może inni pozwalają ci się do siebie tak zwracać, ale nie ja.
- Twoje zdanie obchodzi mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg.
- A powinno.
Zanim się spostrzegła, przyciągnął ją do siebie i pocałował. Zaskoczyło ja to, ale nie na długo. Mocnym pchnięciem odepchnęła go.  Złapał jej dłoń chwilę przed tym, jak miała go uderzyć.
- Nie radzę ci tego robić. – powiedział to cichym i groźnym tonem
- A ty chcesz chyba znowu dostać, tak jak w klubie.
Chciała zrobić obrót i uwalniając swoją rękę wykręcić jego, ale przewidział to. W wyniku czego to ona została unieruchomiona przez niego z rękami splecionymi na brzuchu. Czuła jego ciepły oddech na swoim karku.
- Wtedy wzięłaś mnie z zaskoczenia złotko. Nigdy więcej tego nie próbuj. Nie tylko ty przeszłaś kurs walk. Nie wiem, gdzie i kiedy go ukończyłaś, bo na pewno nie wtedy, co ja. Zapewne wiesz, że tylko raz w roku ministerstwo organizuje takie kursy. Ja swój zrobiłem trzy lata temu, potem przez kolejne dwa lata na kurs uczęszczali moi znajomi. Na żadnym z nich cię nie było, a w czasie szkoły nie mogłaś go zrobić.  
- Nie w Anglii.
- Draco, kto przyszedł?
Odwrócili się obydwoje. Na piętrze w drzwiach swojej sypialni stała Narcyza. Była blada. Jak na zawołanie obydwoje rzucili się pędem w stronę schodów. Chłopak dobiegł do kobiety pierwszy.
- Mamo! – chwycił Narcyzę, tak by mogła oprzeć na nim cały ciężar ciała.
- Pani Malfoy! Nie może pani sama wstawać. Draco zaprowadźmy twoją mamę z powrotem do łóżka.
Kiedy kobieta się już położyła Hermiona poprosiła, aby chłopak wyszedł z pokoju. Ponad pół godziny zajęło jej przyrządzenie i podanie eliksirów oraz rozmowa z Narcyzą na temat tego, że nie wolno jej samej wstawać z łóżka. Kiedy wszystko załatwiła, pożegnała się i ruszyła do swojego samochodu. Zezłościła się widząc, że Malfoy opiera się o jego maskę.
- Odsuń się od mojego samochodu.

2 komentarze: