Hermiona
chodząc po sali przyglądała się swoim przyjaciołom. Gdy zobaczyła, że Ginny
stoi samą podeszła do niej.
-
Gdzie zgubiłaś męża Gin.
- Tam
– dziewczyna markotnie wskazała na parkiet, gdzie Harry tańczył z jakąś
szatynką.
-
Wszystko w porządku. – Hermiona zmartwiła się widząc minę przyjaciółki
-
Tak. A u ciebie?
-
Też. Może masz ochotę na kolację u mnie jutro wieczorem.
-
Chętnie. Ale przyjdę sama, bo Harry będzie w pracy.
- To
nawet lepiej, porozmawiamy sobie spokojnie.
-
Przepraszam, że przeszkadzam uroczym panią. Ale czy mogę cie prosić do tańca
Rudzielcze?
-
Dobrze małpiszonie. Ale ostrzegam Zabini, trzymaj łapy przy sobie. I nie waż
się deptać mnie swymi wielkimi stopami.
Odeszli
na parkiet.
-
Czerwone wino?
-
Bardzo chętnie, dzięki Bill.
-
Teraz możemy trochę odetchnąć. – w ciszy sączyli trunek - Zatańczysz?
- Z
przyjemnością.
Czas
leciał, a oni tańczyli. Hermiona cieszyła się, ze przystała na propozycje
Billa. Spędzała wieczór w miłym towarzystwie przyjaciela. Mogąc spokojnie
rozmawiać z nim na wszystkie tematy. Teraz stała pod filarem i piła czerwone
wino. Bill tańczył z ich koleżanką z pracy.
-
Ślicznie wyglądasz.
Hermiona
ze zdziwieniem popatrzyła na blondyna, który stanął koło niej.
-
Dziękuję. Chciałeś coś?
-
Tak. Zatańcz ze mną.
- Czy
mam to rozumieć, jako zaproszenie do tańca.
- Ty
jak zawsze musisz być dokładna. Czy można, panią prosić do tańca panno Granger?
- No
dobrze.
Nie
chciała być dla niego dzisiaj nieuprzejma. A raczej nie mogła. Bal musiał być
idealny, a źle by wyglądało wywołanie kłótni, przez zastępczynie dyrektora.
Mogłoby to zniechęcić darczyńców. Odłożyła kieliszek i podała mu dłoń. Poprowadził
ją na parkiet. Zaczęli tańczyć. Z boku wyglądało to jak normalny taniec, ale
prawda była całkiem inna. Taniec był dynamiczny, a Malfoy potrafił świetnie
prowadzić. Co chwile okręcał dziewczynę, przyciągał ją do siebie. Po kolejnym
obrocie przyciągnął ją do siebie i szepnął jej do ucha.
-
Widzisz Granger, jednak ze mną tańczysz. – wyprostował rękę tak, by dziewczyna
obrotem mogła się odsunąć. Wykonała zwrot i tańcząc dalej pojawiła się po
drugiej stronie chłopaka.
-
Moja kultura osobista i dobre wychowanie nie pozwoliły mi odmówić.
Łapiąc
za jej drugą rękę wykonał półobrót, tak by dziewczyna była do niego plecami
przylegając do jego bioder.
-
Spójrz prawdzie w oczy koteczku, po prostu nie możesz mi się oprzeć. –
przyciągnął ją jeszcze bliżej do siebie.
-
Oczywiście, po prostu zwariowałam na twoim punkcie. W końcu prawda wyszła na
jaw. Wyjedźmy do Vegas i weźmy szybki ślub. – wykonując szybki ruch odsunęła
się na odległość, która nie wzbudzałaby podejrzeń potencjalnego obserwatora.
Wpatrując się w czekoladowe tęczówki w tak muzyki przybliżał się do niej.
- Już
nie mogę się doczekać. Kiedy jedziemy?
-
Nigdy. Nie dla psa kiełbasa. – muzyka się kończyła. Chłopak jednym szybki
sprawnym ruchem przyciągnął dziewczynę do siebie. Łapiąc i podtrzymując ją w
pasie, powoli i delikatnie odchylił do tyłu. Nie odrywał od niej oczu. Patrzył
jak jej delikatne ciało odchyla się w tył. Muzyka ucichła, a on ją podniósł,
gdy jeszcze nie do końca się wyprostowała musnął delikatnie ustami jej szyję.
-
Zobaczymy. Jeszcze się zdziwisz. – podsumował na koniec jej wypowiedź
- A
chcesz w ten swój pusty łeb? – mówiąc to ściszonym głosem dla niepoznaki przed
innymi gośćmi uśmiechnęła się uroczo.
-
Smoku suń się, teraz ja tańczę z naszą słodką Granger.
-
Może jestem słodka, ale na pewno nie wasza. Pomimo tego chętnie z tobą zatańczę
Zabini.
***
Zegarek
na ścianie pokazywał godzinie 5.20, kiedy wróciła do domu. Zarówno Bill jak i
ona musieli zostać do wyjścia ostatniego gościa. Potem mężczyzna, musiał złożyć
wszystkie puszki do hotelowych skrytek, by w ciągu dnia wpłacić je do banku.
Dopiero wtedy mogli opuścić hotel. Skierowała się prosto do sypialni gdzie
zrzuciła szpilki. Sukienka wylądowała na fotelu, a ona położyła się do łóżka. Jej
sen nie był spokojny. Cały czas była w objęciach Malfoya wirując z nim na
pustym parkiecie. Byli tylko oni, muzyka i płomień świec. Kiedy się obudziła
przez okno wpadały już promienie słońca, które znajdowało się wysoko nad
horyzontem. Była 13, zbiegła po schodach na dół. Włączyła ekspres i poszła
wziąć prysznic po drodze zabierając z garderoby34 jedną z letnich sukienek. Po
15 minutach wróciła z powrotem do kuchni. Nalała kawy do kubka i wyszła do
ogrodu. Dzień był gorący, dzieci sąsiadów bawiły się na świeżym powietrzu.
Starsza pani znad przeciwka podlewała kwiaty. Hermiona czuła się szczęśliwa.
Miała prace, którą lubiła, dom w którym czuła się dobrze i mogła odpocząć, oraz
wiernych przyjaciół. /PRZYJACIELE! GINNY!/
Zapomniała, że umówiła się na
kolację z Ginny. Szybko, wróciła do kuchni i otworzyła lodówkę. Tak jak się
spodziewała jedyne, co w niej było to światło i karton mleka. Odstawiła pusty
kubek do zlewu, złapała klucze i torbę medyczna ruszając na podjazd, gdzie
stało jej auto. Musiała zrobić zakupy, przyszykować kolacje i odwiedzić panią
Malfoy. Wsiadła za kierownice i od razu opuściła dach. Odpaliła i postanowiła
najpierw udać się do Malfoyów. Zatrzymując się pod domem pacjentki przeglądnęła
się w lusterku. Kiedy wychodziła z domu jej włosy były jeszcze wilgotne.
Podmuch wiatru w czasie jazdy wysuszył je, skręcając w masę sprężynek. Przejechała
po nich rękami by, choć trochę je ułożyć. Złapała torbę i ruszył do domu
swojego największego wroga, który nawiedzał ją dzisiaj w snach. Jak zawsze
zapukała i czekała, aż Robert, kamerdyner Malfoyów otworzy drzwi.
- Nie
sądziłem, że tak szybko za mną zatęsknisz. – zamiast Roberta w drzwiach staną
Draco.
-
Przez noc usychałam z tęsknoty ty moja arystokratyczna mordko.
- Słuchaj,
ty zuchwała szlamiątkowata zołzo. Może inni pozwalają ci się do siebie tak
zwracać, ale nie ja.
-
Twoje zdanie obchodzi mnie tyle, co zeszłoroczny śnieg.
- A
powinno.
Zanim
się spostrzegła, przyciągnął ją do siebie i pocałował. Zaskoczyło ja to, ale nie
na długo. Mocnym pchnięciem odepchnęła go.
Złapał jej dłoń chwilę przed tym, jak miała go uderzyć.
- Nie
radzę ci tego robić. – powiedział to cichym i groźnym tonem
- A
ty chcesz chyba znowu dostać, tak jak w klubie.
Chciała
zrobić obrót i uwalniając swoją rękę wykręcić jego, ale przewidział to. W
wyniku czego to ona została unieruchomiona przez niego z rękami splecionymi na
brzuchu. Czuła jego ciepły oddech na swoim karku.
-
Wtedy wzięłaś mnie z zaskoczenia złotko. Nigdy więcej tego nie próbuj. Nie
tylko ty przeszłaś kurs walk. Nie wiem, gdzie i kiedy go ukończyłaś, bo na
pewno nie wtedy, co ja. Zapewne wiesz, że tylko raz w roku ministerstwo
organizuje takie kursy. Ja swój zrobiłem trzy lata temu, potem przez kolejne
dwa lata na kurs uczęszczali moi znajomi. Na żadnym z nich cię nie było, a w
czasie szkoły nie mogłaś go zrobić.
- Nie
w Anglii.
-
Draco, kto przyszedł?
Odwrócili
się obydwoje. Na piętrze w drzwiach swojej sypialni stała Narcyza. Była blada. Jak
na zawołanie obydwoje rzucili się pędem w stronę schodów. Chłopak dobiegł do
kobiety pierwszy.
-
Mamo! – chwycił Narcyzę, tak by mogła oprzeć na nim cały ciężar ciała.
-
Pani Malfoy! Nie może pani sama wstawać. Draco zaprowadźmy twoją mamę z
powrotem do łóżka.
Kiedy
kobieta się już położyła Hermiona poprosiła, aby chłopak wyszedł z pokoju. Ponad
pół godziny zajęło jej przyrządzenie i podanie eliksirów oraz rozmowa z Narcyzą
na temat tego, że nie wolno jej samej wstawać z łóżka. Kiedy wszystko
załatwiła, pożegnała się i ruszyła do swojego samochodu. Zezłościła się widząc,
że Malfoy opiera się o jego maskę.
- Odsuń
się od mojego samochodu.
Draco taki świetny. :)
OdpowiedzUsuńto jest bardzo fajne opowiadanie :)))) pisz bo masz talent :))))
OdpowiedzUsuń