Odkąd Draco zaczął się z nią spotykać wyprowadził się z
Malfoy Manor. Zamieszkał w swoim apartamencie, którego do tej pory używał
sporadycznie. Minęło siedem miesięcy zanim Hermiona zgodziła się do niego
wprowadzić. Ginnevra chodził dumna jak paw, tłumacząc Zabiniemu, że przecież
mówiła, że ta dwójka jakoś się dogada. Obydwie panie były zadowolone, że
mieszkają tak blisko siebie. Uczyli się żyć razem. Zarazem ucząc się siebie
nawzajem. Jak to w każdym związku bywa zdarzały im się sprzeczki i kłótnie.
Zarówno Hermiona jak i Draco mieli twarde charaktery i lubili stawiać na swoim,
ale jakoś udawało im się dochodzić do porozumienia. Nauczyli się chodzić na
kompromisy. Tylko jeden raz w czasie dość dużej kłótni kobieta wyszła
trzaskając drzwiami. Było to już jakiś rok odkąd razem zamieszkali. Poszło o to
jak Draco potraktował pewnego mugola. Kiedy zwróciła mu uwagę w odpowiedzi usłyszała
słowa, które ją rozjuszyły niczym czerwona płachta byka na korridzie.
- Przecież nic się nie stało to tylko mugol.
- Mugol? Mugol to też człowiek zakichany arystokrato. – słysząc
jego kolejne zdania na ten temat wykrzyczała, że ma tego dość i wyszła
zostawiając go samego. Nie wróciła na noc. Na drugi dzień po dyżurze w szpitalu
nie pojawiła się w mieszkaniu. Domyślił się, że nocuje u siebie w domu. Jako
arystokrata nie nawykł do przepraszania, dlatego naskrobał kilka raczej
nieskładnych zdań wyjaśnienia i wysłał je do dziewczyny razem z dużym bukietem
czerwonych róż. Piętnaście minut później dostał nimi w głowę.
- Jeśli myślisz, że kilka badyli załatwi sprawę, to się
grubo mylisz! – pomimo jej wielkiej złości doszli wtedy do porozumienia.
Chociaż ani ona, ani Draco nie pracowali w ministerstwie
często bywali na różnych imprezach magicznej śmietanki towarzyskiej. Nie lubili
tych imprez. Były sztywne i polegały na pokazaniu się z jak najlepszej strony. Przychodzili
na nie tylko, dlatego że nalegał na to Lucjusz. Twierdził, że jego syn, jako
spadkobierca fortuny Malfoyów musi dbać o dobry wizerunek i pozycję wśród elity
magicznej. Była zmęczona po dyżurze, który właśnie skończyła. Miała ochotę by
po relaksującej kąpieli usiąść na kanapie w salonie z kubkiem herbaty w ręce i
przytulić się do swojego blondyna, który powinien za chwilę wrócić z pracy.
Niestety jak się dowiedziała nie było takiej możliwości. Stała właśnie w
sypialni, kiedy usłyszała jak wchodzi do mieszkania.
- Hermiona!
- Na górze – już po chwili przytulał ją zatapiając się w
pocałunku.
- Chodź – sprowadził ją na dół, by wręczyć jej duże białe
pudełko, które zostawił w salonie idąc na górę.
- Co to?
- Zobacz – patrzył jak kładzie pudełko na stoliku i ściąga
wieko. Delikatnie wzięła do rąk czarny materiał wyciągając go z opakowania. Z
zachwytem patrzyła na długą czarną suknię wykonaną z jedwabiu.
- Jest piękna. – uśmiechnęła się do niego.
- Cieszę się, że ci się podoba.
- A na jaką to okazję?
- No i tutaj jest mały problem. Zastępca ministra wydaje
dzisiaj bal…
- Nie. Tylko nie mów, że mamy dzisiaj iść na jakiś bal. Nie
mam na to siły. Chciałam posiedzieć w domu i odpocząć.
- Kochanie wiesz, że najchętniej bym tam nie szedł…
- Ale twój ojciec ma wobec ciebie swoje oczekiwania. Idę się
szykować. – z ciężkim westchnieniem ruszyła na górę do sypialni.
- Dziękuję – Wiedział, że ostatnio te wszystkie przyjęcia,
bale i wizyty zaczęły ją męczyć. Mieli przez nie mniej czasu dla siebie, ale
przecież to nie jego wina, że urodził się arystokratą. Ubrany w czarny smoking
siedział w salonie i czekał na swoją kobietę. Kiedy usłyszał stukot obcasów na
drewnianych schodach wstał i podszedł do nich. Patrzył jak schodzi. Jak zawsze
zjawiskowo piękna. Ubrana w suknie, którą dostała od niego. Czarny jedwab pasował
na nią niczym druga skóra. Lejący, połyskujący, a zarazem podkreślający
wszystkie atuty jej kobiecości. Nie wyobrażał sobie by mogła należeć do
jakiegoś innego mężczyzny. Ujął jej dłoń i kiedy tylko wyszli z mieszkania
teleportował ich pod dworek który
należał do zastępcy ministra.
Wybiła pierwsza w nocy. Sącząc wino stała i przyglądała się
ludziom na sali. Została sama, bo Draco tańczył z żoną ministra. Kiedy skończył
i chciał do niej podejść zaczepił go jakiś starszy mężczyzna. Malfoy zatrzymał się
i wdał z nim w rozmowę. Dlatego to Hermiona podeszła do nich.
- Panie Werent pozwoli pan, że przedstawię panu Hermionę
Granger. Hermiono to jest pan Henry Werent doradca ministra magii.
- Bardzo mi miło pana poznać – uśmiechnęła się delikatnie,
na co starszy człowiek tylko się skrzywił. Wrócili z Draconem do przerwanej
rozmowy. Hermiona przez chwilę przysłuchiwała się tej wymianie zdań. W końcu
musiała wtrącić się do tej rozmowy. Nie mogła słuchać, jakie bzdety mówi ten
facet odnośnie wypadku, który wczoraj miał miejsce na Pokątnej. Dwoje młodych
ludzi doprowadziło do zawalenia się jednej ze ścian sklepu. Przez co sami
zostali zasypani pod gruzami.
- Przepraszam pana, ale moim zdaniem ten wypadek wcale nie
był spowodowany przez czarodzieja mugolskiego pochodzenia. Sama zajmowałam się
ich obrażeniami i śmiem twierdzić, że winnym całego tego wypadku jest syn
państwa Rindul. A jak wiadomo pochodzi on z arystokratycznego rodu.
- Nie chcę pani obrazić panno Granger, ale nie może pani
wyrażać swojego zdania z naszego punktu widzenia. Jest pani córką ludzi bez
daru magicznego, dlatego panna tego nie zrozumie – mówiąc to przymrużył w
złości swoje małe oczka, co przy jego wielkiej pyzatej twarzy wyglądało
komicznie.
- Przepraszamy pana na chwilę. – Draco widząc, że brunetka
powoduję, że Werent zaczyna się denerwować odciągnął ją na bok.
- Co za…- panna Granger nie kryła swojego oburzenia.
- Hermiono spokojnie. Nie możesz wytykać doradcy ministra,
że się myli. Ten człowiek ma wielkie wpływy.
- A co mnie to obchodzi, jak on opowiada największe bzdury,
jakie słyszałam?
- No widzisz ty się
pytasz, co cię to obchodzi? Ciebie może nic, ale mnie dużo. Po prostu nie
rozumiesz mojego świata i zasad nim rządzących. One są dla ciebie niepojęte, bo
ty wychowywałaś się, żyjesz i obracasz, na co dzień w innym środowisku. – te
słowa ją zabolały, ale nie pozwoliła sobie na to by to zauważył.
- Rozumiem. Wróć do swojego rozmówcy, a ja pójdę do
łazienki.
- Dobrze – uśmiechnął się do niej w swój typowy Malfoyowski
sposób i odszedł, aby móc kontynuować rozmowę z Warentem. Patrzyła chwilę na
niego, po czym ruszyła do wyjścia. Wcześniej zatrzymując kelnera i prosząc go o
drobną przysługę.
Rozglądał się za nią, ale nigdzie nie mógł jej dostrzec.
- Przepraszam, że panu przeszkadzam – popatrzył na stojącego
przed nim kelnera – ale panna Granger prosiła o przekazanie panu, że źle się
poczuła i wróciła do domu.
- Dziękuję – zmartwił się tym. Dlatego postanowił udać się
do domu i sprawdzić czy z nią wszystko w porządku, ale w tym momencie
przyczepiła się do niego szefowa departamentu współpracy międzynarodowej
czarodziejów. Nie mógł jej tak normalnie spławić, musiał chociaż chwilę z nią
porozmawiać.
Zaraz po teleportowaniu się zrzuciła z siebie ubranie i w
samej bieliźnie położyła się do łóżka. Nie mogła zasnąć. Rozmyślała nad
zdaniami, które wypowiedział Draco. „Mojego świata”. Sądziła, że przestał
dzielić świat na swój i jej. Jak widać pomyliła się. Dalej uważał ją za kogoś
innego. Kobietę, która w arystokratycznym towarzystwie, co najwyżej może ładnie
wyglądać i nie odzywać się. Jego słowa bardzo ja zabolały. Myślała, że to jego
zachowanie kilka miesięcy temu było przypadkowe pod wpływem nerwów. Wyszło na
to, że on uważał mugoli za takich jak odezwał się wtedy do tamtego człowieka. Była
głupia sądząc, że on się zmieni. Nie tak łatwo wyzbyć się swoich przekonań. On dzisiaj
to tylko potwierdził. Słysząc jak otwierają się drzwi do mieszkania zamknęła
oczy udając, że śpi.
Kiedy wrócił mieszkanie było pogrążone w ciemności i ciszy.
Na schodach zauważył rozrzucone szpilki, a na podłodze w sypialni niedbale
leżała suknia, która Hermiona miała na sobie dzisiejszego wieczoru. Pomyślał,
że musiała naprawdę źle się czuć, jeżeli tak zostawiła swoje rzeczy. Spała na
łóżku zwinięta w kłębek. Rozebrał się i położył koło niej.
Kiedy się obudziła na polu było jeszcze ciemno. Leżała
patrząc w sufit. Znowu myślała nad jednym i tym samym. Przekręciła głowę
patrząc na śpiącego obok mężczyznę. Był taki spokojny kiedy spał. Z ciężkim
sercem podjęła tą decyzję. Wstała powoli, jak najostrożniej się dało. Zamarła,
kiedy poczuła za sobą ruch, ale na całe szczęście Draco tylko przekręcił się na
drugi bok i spał dalej. Kiedy była już ubrana napisała na kartce wiadomość i
wkładając ją do koperty zostawiła ją na swojej poduszce. Ostatni raz musnęła
delikatnie ustami jego policzek. Opuszczając mieszkanie jej twarz była pokryta
słonymi łzami smutku i rozpaczy, ale wiedziała, że nie ma innego wyjścia z tej
sytuacji.
Obudziły go promienie słońca wpadające do sypialni. Wskazówki
zegara wskazywały godzinę czternastą dwadzieścia. Jego umysł zarejestrował, że
Hermiony nie ma w łóżku. Idąc pod prysznic doszedł do wniosku, że na pewno
poszła już do pracy. Z tego, co pamiętał miała dzisiaj na jedenastą. Szybki
prysznic, kawa i teleportacja do studia. Wrócił jak zawsze wieczorem. Niespotykane
było to, że Hermiony nie ma w domu. Postanowił, że jeżeli jej nie ma to w takim
razie on tym razem przyszykuje dla nich kolację. Najpierw wszedł na górę by
przebrać się z garnituru w luźniejsze rzeczy. Wychodząc z sypialni zauważył, że
na poduszce dziewczyny coś leży. Rano albo tego tam nie było, albo za bardzo
się śpieszył by to zauważyć. Wziął do ręki białą kopertę i wyciągnął z niej
sztywną kartkę pokryta drobnym pismem dziewczyny. Usiadł na łóżku i zaczął
czytać.
Drogi Draco,
Wiesz, że życie jest
jedną wielką zagadką? Zawsze od dziecka wierzyłam, że przyszłość ma dla nas
jakieś plany, których my nie znamy. Ponad dwa lata temu wyśmiałabym kogoś, kto
powiedziałby mi, że się z tobą zwiążę. Wtedy po wypadku postawiłam wszystko na
jedną kartę i postanowiłam odkryć, jakie zagadki ma dla mnie przyszłość. Nie
żałuję tego. Te dwa lata były najpiękniejszymi, jakie spotkały mnie w życiu.
Sam wiesz, że mieliśmy wzloty i upadki. Sprzeczki i kłótnie. Ale która para się
nie kłóci? Niestety wczoraj odkryłam, że życie ma inne plany wobec mnie, wobec nas.
Uświadomiłam sobie, a raczej ty mi uświadomiłeś, że pomimo wszystko jesteśmy z
różnych bajek. To tak jakby połączyć związkiem wilka i Czerwonego Kapturka. No
tak teraz zapewne podnosisz do góry prawą brew i zastanawiasz się, o czym ja
bredzę, bo przecież ty nie znasz tej mugolskiej bajki. To zamiast pary Czerwony
Kapturek i Wilk, weźmy za przykład twoją psychiczną ciotkę Bellę i Dumbledora
czy zrobienie zakochanych z McGonagall i Crabba. Chyba wiesz, o co mi chodzi?
Może i my byliśmy bardziej wiarygodni, ale to tak naprawdę nie miało prawa
bytu. Sam wczoraj stwierdziłeś, że nie rozumiem twojego świata, bo żyję i
obracam się w innym środowisku. Dwoje ludzi, dwa światy, które są obok siebie,
ale nigdy się ze sobą nie złączą. Dlatego postanowiłam odejść. Możesz się
wściekać, przeklinać mnie lub wyśmiać. Może nawet cię to nie obejdzie, ale nic
to nie zmieni. Widać tutaj nasza wspólna droga się kończy i każdy z nas pójdzie
w swoją stronę. Pamiętaj tylko, że na zawsze zapisałeś się w moim sercu.
Żegnaj.
Kochająca
cię Hermiona.
Nie wierzył własnym oczą. Raz po raz czytał ten tekst.
Sądził, że to jakiś głupi żart. Nalał sobie szklankę ognistej, którą wypił jednym
łykiem. Rzucił list na szafkę nocną i położył się na łóżku. Stwierdził, że da
jej dzisiejszej nocy spokój. Zapewne Hermiona przemyśli wszystko i wróci do
niego mówiąc, że ten jej pomysł i logika były chore. Powiedział jej coś tam,
ale przecież nie obraził jej. Tą noc spędził w łóżku z whisky. Rano postanowił,
że wróci z pracy wcześniej i będzie na nią czekać. Z takim planem wyszedł z
domu.
Siedział w swoim gabinecie, kiedy sekretarka oznajmiła mu,
że Hermiona chce się z nim widzieć.
- Część szefie.
- Część słońce i jak tam dyżur? Na oddzielę spokojnie?
- Tak. Na szczęście wszystko w jak najlepszym porządku.
Przyszłam do ciebie w pewnej dość delikatnej sprawie.
- W takim razie siadaj.
- Nie. Ja chce tylko dać ci to i wracam do domu. – położyła
na jego biurku kartkę i ruszyła do wyjścia. – Do widzenia Bill
- Cześć – zamknęła drzwi w momencie, kiedy on zaczął czytać
pismo, które mu dała. Po pierwszej linijce zerwał się za biurka i wybieg na
korytarz. Stała przy windach – Hermiono Granger w tej chwili wróć do mojego
gabinetu! – miała nadzieję, że zdąży zniknąć choćby z tego piętra, ale nie
udało się. Posłusznie wróciła do jego gabinetu.
- Możesz mi powiedzieć, co to jest? – wskazał na trzymaną w
ręku kartkę
- Moja rezygnacja.
- Jaka rezygnacja? – nie wchodziła w tłumaczenie tego
wszystkiego. Powiedziała mu tylko, że musi odejść. Zgodziła się na jego
warunki, chociaż była pewna, że nic to nie da. Jego warunkiem było nie odejście
z pracy, ale bezpłatny roczny urlop, który jak coś to może przedłużyć do dwóch
lat.
Nie było jej. Godziny mijały, a ona dalej nie wróciła.
Zdenerwowany złapał kask i wybiegł na zewnątrz, gdzie odpalając silnik ruszył
do wschodniej części Londynu. Zatrzymał się na niewielkim osiedlu. Dobijał się
do jej domu, ale nikogo w nim nie było. W szpitalu powiedzieli mu, że skończyła
dyżur jakieś trzy godziny temu. Wtedy spotkał Billa, który poinformował go, że
Hermiona chciała odejść z pracy, ale w końcu wzięła roczny lub dwuletni urlop. Słysząc
to czół jak nogi uginają się pod nim. Pędem rzucił się do motocykla i ruszył
z powrotem do apartamentowca w którym mieszkali. Dołapał Rudą, ale ona też nie
wiedziała gdzie jest szatynka. W czasie kiedy on siedział w domu, a potem
szukał jej Hermiona spakowała wszystkie rzeczy do samochodu i odpalając silnik
ruszyła w drogę. W momencie, kiedy Draco rozmawiał z Rudą stała na promie
przepływającym przez kanał La Manche i wyrzuciła swoją komórkę do wody. Chciała
się odciąć. Nikt nie wiedział o tym, że postanowiła wrócić do Francji. Gnała przed
siebie autostradami pewnie trzymając kierownicę. Tam gdzie nikt jej nie
znajdzie. Kiedy tylko minęła tabliczkę z nazwą miejscowości Allasio na jej
smutnym obliczu zagościł uśmiech. To tutaj w tej malutkiej wiosce odnalazła
spokój po chaosie wojny. I z tego spokoju zrezygnowała na rzecz pracy w Mungu.
Zaparkowała pod niedużym domkiem. Kiedy tylko weszła do środka usłyszała jak ktoś
zmierza ku niej z salonu.
- Doktor Hermiona?! – ciemnowłosa młoda Francuzka rzuciła
się jej na szyję i przytuliła do siebie
- Witaj Leo. W końcu wróciłam – słysząc to kobieta
uśmiechnęła się. Lea była rok młodsza od panny Granger. Pomagała Hermionie w
gabinecie prowadzonym przez szatynkę zanim ta wyjechała do Anglii. Pracowała z
nią zarówno w przypadkach magicznych jak i mugolskich. W czasie pobytu Hermiony
w Londynie Leo opiekowała się jej domem.
Próbował jakoś się dowiedzieć gdzie zniknęła, ale jego
determinacja i nadzieja traciły na silę dzień po dniu. Dobrze wiedział, że jeżeli
Hermiona coś zaplanowała realizowała swój plan perfekcyjnie. I tak było tym
razem. Panna Granger zapadła się pod ziemie.
***
Szatynka wróciła do pracy, jako miejscowy lekarz. Po trzech
miesiącach odezwała się do Gin, ale nie zdradziła jej miejsca, w którym jest.
Załatwiła sprawy tak by dostarczano do niej sowią pocztą tylko korespondencję
od rodziców i Rudej. Czas mijał, a ona pogrążyła się w pracy i życiu wioski. On
pracował i wracał do swojego dawnego „ja”, czyli imprez i kończenia prawie
codziennie w łóżku z inną dziewczyną. Minęły trzy lata odkąd znowu zamieszkała
we Francji. Starała się nie myśleć o Malfoyu, ale nie było to takie łatwe. Szczególnie,
jak co jakiś czas jego zdjęcie znajdowało się w jednej z magicznych gazet,
która dostarczała jej sowia poczta. Hermiona zdawała sobie sprawę z tego, że
nie zwiąże się z nikim na stałe. Utwierdzała ją w tym przekonaniu irytacja,
jaką w niej powodowało zainteresowanie mężczyzn jej osobą. Miała już dość samotności, dlatego podjęła
poważną decyzję. Nie chciała być sama do końca życia, dlatego w specjalnym
dziale francuskiego ministerstwa magii złożyła podanie o adopcję dziecka. Takim
to sposobem stała się mamą zastępczą dla czteroletniej Laury. Małego słoneczka,
które zawładnęło całym sercem kobiety i pomogło jej przestać tak często myśleć
o blondwłosym arystokracie mieszkającym w Anglii.
Tego dnia słońce świeciło dość mocno. Piła kawę, a Laura
jadła śniadanie. Do środka przez kuchenne okno wleciała sowa zostawiając dwie gazety.
Hermiona zapłaciła za nie chowając pieniądze do woreczka przywiązanego do nogi
ptaka. Uśmiechając się do córeczki rozłożyła prasę z zamiarem zapoznania się z
tym, co się dzieje w Anglii. Widząc pierwsza stronę Proroka zamarła.
- Maman (franc. mama) skoncylam?
- Dobrze kochanie.
Mamusia ma coś do załatwienia, dlatego poproszę Le by zabrała cię na plac
zabaw, a ja później do was przyjdę – płynną francuszczyzną poinformowała
córeczkę o swoich planach. Mały aniołek wykrzywił buzię, ale grzecznie wykonała
prośbę mamy i poszła z Leą. Hermiona zabierając gazety wyszła z domu. Usiadła na
plaży między skałami i rozłożyła Proroka. W tym momencie zaczęła płakać. Na
pierwszej stronie zamieszczono zdjęcie Draco obejmującego w pasie Veroniq. Zdjęcia się
poruszały. Mężczyzna miał znudzoną minę, a ona uśmiechała się z wyższością. Nagłówek
aż raził w oczy „Dziedzic fortuny Malfoyów bierze ślub ze sławną modelką –
zostały już tylko dwa miesiące!”. Czytając artykuł rozpłakała się jeszcze
bardziej niczym małe dziecko. Była pewna, że prędzej czy później Draco zaręczy
się z kimś i weźmie ślub. Ale to nie miało teraz znaczenia. W tej chwili jej
gojące się serce pękło na pół. Dwa miesiące później wyrzuciła gazetę nawet jej
nie czytając. Nie miała ochoty na obszerny artykuł z wystawnego ślubu.
7 lat
później:
Spacerowała
po zatłoczonej Pokątnej. Jedenastoletnia Laura zaczynała w tym roku naukę w Hogwartcie,
dlatego wybrały się zrobić potrzebne zakupy. Mały uparciuch postanowił, że
będzie uczył się w tej szkole, co jej mama. Na nic się zdały tłumaczenia panny
Granger, że Beauxbatons też jest dobrą szkołą. Hermiona nie chciała być daleko
od córki, dlatego postanowiła wrócić i zamieszkać znowu w swoim domu, który od
jej wyjazdu prawie dziesięć lat temu stał zamknięty na cztery spusty. Pozwoliła
postawić córce na swoim, bo ta decyzja nie była zła. Miała tylko nadzieję, że
Laura pokocha Hogwart tak jak kiedyś ona. Szły oglądając rzeczy na wystawach. Słuchała
jak jej córka wszystko komentuje rozemocjonowanym głosem. W pewnym momencie
Hermiona przestała słuchać. Jej uwagę przyciągnął przystojny dojrzały mężczyzna
w czarnym garniturze o włosach koloru platyny. Szedł mijając ludzi, którzy
tłoczyli się wokół sklepów. Był tak samo przystojny jak wtedy, kiedy widziała
go po raz ostatni.
Nie wierzył własnym oczom, że to ona. Stała tam patrząc na ciemnowłosą nastolatkę. Piękniejsza i jeszcze bardziej pociągająca niż w jego wspomnieniach. Kobieta, o której śnił i marzył będąc ze swoją żoną. Kobieta, która przeklinał za każdym razem, kiedy jego myśli przywoływały jej obraz i wspomnienia tamtych wspólnych dni. On dyskretnie obserwował ją, a ona jego. Szli w swoim kierunku. Zrównali się, przeszli obok siebie. Żadne z nich się nie odezwało. Byli dla siebie jak dwoje obcych, nic nieznaczących dla siebie ludzi.
Nie wierzył własnym oczom, że to ona. Stała tam patrząc na ciemnowłosą nastolatkę. Piękniejsza i jeszcze bardziej pociągająca niż w jego wspomnieniach. Kobieta, o której śnił i marzył będąc ze swoją żoną. Kobieta, która przeklinał za każdym razem, kiedy jego myśli przywoływały jej obraz i wspomnienia tamtych wspólnych dni. On dyskretnie obserwował ją, a ona jego. Szli w swoim kierunku. Zrównali się, przeszli obok siebie. Żadne z nich się nie odezwało. Byli dla siebie jak dwoje obcych, nic nieznaczących dla siebie ludzi.
KONIEC
---
Stop! Gdzie, jaki koniec!? Jestem
autorką tego tworu i mogę z nim zrobić, co chcę. Ja lubię szczęśliwe zakończenia,
dlatego jeżeli tylko masz ochotę drogi czytelniku wróćmy do momentu, kiedy
Hermiona znalazła się we Francji i wróciła do pracy, jako miejscowy lekarz, a
Draco jej szukał.
---
Po trzech miesiącach odezwała się do Gin, starając się o to
by dostarczano jej listy tylko od rodziców i Rudej. Ignorowała każdą zmiankę
przyjaciółki o Draconie. A on? Starał się normalnie żyć. Pracował i imprezował,
ale za każdym razem, kiedy poznawał jakąś fajną dziewczynę i lądował z nią w
łóżku porównywał ją do Hermiony. Odkąd zniknęła przemyślał wszystko, co się
wtedy stało. Zdał sobie sprawę, że naprawdę musiał mocno ją zranić tymi
słowami. Chciał to naprawić, ale nie wiedział jak. Szatynka zapadła się pod
ziemię i nikt nie wiedział, gdzie ja znaleźć. Pół roku później sprawy przybrały
niespodziewany obrót. Hermiona siedziała na plaży czytając książkę. Nagle jej
uwagę przykuł jakiś krzyk. Wstała i zaczęła patrzeć w stronę morza. Zauważywszy
topiącego się chłopaka zrzuciła się mu na pomoc. Dwa dni później ze
wściekłością wrzuciła Proroka do kosza. Nie wiedziała skąd się o tym wszystkim
dowiedzieli, ale nie podobało jej się to. Gdy tylko przeczytała pierwszą stronę
ogarnęła ją złość. Zamieszczone zdjęcie przedstawiało młodego chłopaka, którego
uratowała.
Mój Anioł Stróż – Pani
Doktor
Ludzie potrafią
wykazać się odwagą. Jedną z takich osób jest magomedyk Hermiona Granger,
przyjaciółka Harrego Pottera, lekarz pracująca w małej wiosce Allasio leżącej
nad lazurowym wybrzeżem we Francji. W środę uratowała życie czternastoletniemu
Theo. Wywiad z ocalonym chłopcem na stronie 5.
Przeczytał artykuł i z szerokim uśmiechem na twarzy odłożył
gazetę na stolik. Przebrawszy się w wygodne ubranie, zabrał papiery i kluczyki.
Już po chwili autostradą na południe od Londynu jechało nietypowe Lamborghini z
zielonymi płomieniami na drzwiach.
Jak zawsze, kiedy zbliżał się wieczór ubrana w krótkie
spodenki, bluzkę na ramiączkach i adidasy biegła brzegiem morza. To był już tak
jakby jej rytuał. Codzienny jogging po plaży. Uśmiechała się do nielicznych
mieszkańców, którzy jeszcze spacerowali i oglądali zachód słońca. Kierowała się
już do wyjścia znajdującego się najbliżej jej domu, kiedy stanęła jak
zamurowana. Nie wierzyła własnym oczą. Na schodach stał blondwłosy mężczyzna, a
promienie zachodzącego słońca odbijały się w jego czarnych okularach. Myślała,
że to halucynacja, ale nie była dzisiaj długo na słońcu. Większość dzisiejszego
dnia spędziła w gabinecie.
- Cześć Granger, sielankowa okolica – kpiący uśmiech przyozdobił
jego twarz. Ściągnął okulary i popatrzył na nią tymi zimnymi stalowoszarymi
oczami. – Twoja pomocnica, jak dobrze pamiętam jej imię Lea, powiedziała mi
gdzie jesteś.
- Co ty tu robisz? – w jej głosie nie było słychać
zadowolenia.
- Przyjechałem cię odwiedzić.
- To niepotrzebnie straciłeś wiele godzin na jazdę, wracaj
do Londynu. Nic tu po tobie. – przeszła obok niego i skierowała się do swojego
domu. Szedł za nią. Zatrzymała się na tarasie przy tylnych drzwiach – Daj mi
święty spokój. Odczep się ode mnie. – zatrzasnęła drzwi. Patrzyła jak odchodzi,
czując znowu ten piekący ból w okolicy klatki piersiowej. Nie chciała, ale
musiała tak postąpić. Jak sądziła nie było innego wyjścia. Już jakiś czas temu
pogodziła się z tym, że nie mogą być razem. Przynajmniej próbowała sobie
wmówić, że z tym się pogodziła.
Godzinę później pojawiła
się u niej Lea. Jak zawsze w piątki
popołudniu wyciągała ją do niewielkiego pabu, gdzie grał miejscowy zespół.
Siedziały przy swoim stałym stoliku ustawionym w kącie i pijać piwo słuchały
jak grają. Przeważnie były to jedne i te same kawałki. (Lifehouse- Whatever It Takes) Nowy kawałek, który zaczęli grać był miłą
odmianą. Hermiona nie wierzyła własnym uszom. Znała ten głos, aż za dobrze. Nie
pomyliłaby go z żadnym innym. Wyrył się w jej pamięci już wtedy, kiedy słyszała
go pierwszy raz przypadkiem u niego w domu. Blondwłosy przystojny mężczyzna
stał przy mikrofonie i śpiewał grając na gitarze. Spojrzenie swoich
stalowoszarych tęczówek utkwił w niej
Zduszony uśmiech zniknął z twojej twarzy
Zabija mnie to, że ranię cię w taki sposób
Najgorsze jest to, że nie zdawałem sobie z tego sprawy
Teraz masz milion powodów by odejść
Lecz jeśli dałoby się znaleźć powód, byś została
Zrobię wszystko, co będzie trzeba
By to odwrócić
Znam stawkę
Wiem, że cię zawiodłem
I jeśli dasz mi szansę
Uwierz, że mogę się zmienić
Ocalę nasz związek niezależnie od tego, co trzeba będzie
zrobić
Podszedł do niej i odłożył gitarę. Teraz na prowizoryczną
scenę wyszedł chłopak, który zawsze śpiewał z tym zespołem i kontynuował
piosenkę, którą zaczął śpiewać Draco.
- Malfoy…- zabrakło jej słów. Stała i patrzyła w te zimne
oczy, które ku jej zdziwieniu wyrażały w tym momencie tyle emocji. To było
dziwne zjawiskio.
- Przepraszam. Za te słowa wypowiedziane wtedy. – mówił
trochę chaotycznie - Nie ma mojego świata. Znaczy jest. Jest, ale nie zawsze. To
znaczy jest. Jest tylko wtedy, kiedy ty jesteś ze mną. Bo bez ciebie świat jest
do dupy. Oleje wszystkie bankiety, bale i co tam jeszcze będziesz chciała.
Tylko wróć. Daj mi szanse, zmienię się – nie spodziewała się po nim takich słów
– Byłem skończonym kretynem.
- Nie da się zaprzeczyć – uśmiechnęła się do niego.
- Cicho siedź. – złapał ją i przyciągając do siebie mocno
pocałował.
Dwa lata później prorok rozpisywał się na temat ślubu
dziedzica fortuny Malfoyów z vice dyrektorką świętego Munga Hermioną Granger. Wrócili
właśnie z miesiąca miodowego. Siedzieli na sofie w swoim salonie, ona czytała
książkę, on przytulał ją i bawił się kosmykiem jej włosów.
- Jestem ciekawy, co jeszcze nas czeka. – słysząc jego słowa
odłożyła książkę i popatrzyła na niego z zagadkowym uśmiechem.
- Wszystkich zagadek przyszłości teraz nie poznamy, ale ja
znam jedną.
- Tak, a jaką?
- No nie wiem czy ci to mówić. – roześmiała się widząc jak
zaczyna mrużyć oczy i niebezpiecznie się uśmiechać. – Za osiem miesięcy pojawi się tutaj mały
szkrab – nie rozumiał jej słów. Było to spowodowane jego małym szokiem.
- Co masz na myśli? - jakoś udało mu się wydukać te słowa
- To, że za niedługo zostaniesz tatą.
- Co!?Zostanę tatą! – z radości zerwał się z sofy i biorąc
ją na ręce zaczął kręcić się w kółko. – Będę miał syna! – on krzyczał, a ona śmiała
się na głos
- Kochanie musze cię zmartwić, tą zagadkę poznasz dopiero za
jakieś trzy miesiące.
- Nieważne i tak to będzie najcudowniejsze dziecko na ziemi.
– postawił ją na ziemi i mocno pocałował.
- Kocham pana panie Malfoy.
- A ja kocham panią, pani Malfoy. – stali przytuleni patrząc
w ogień strzelający w kominku rozmyślając o swojej przyszłości.
---
Wiem trochę tego wyszło, ale inaczej być nie mogło. I na tym
kończy się historia Zagadek przyszłości. Na początek chciałabym podziękować
kilu osobą:
Foi – Za to, że
dzięki rozmową z tobą postanowiłam napisać i opublikować to opowiadanie
Lenni – Za
cierpliwość do moich pytań, które niekiedy są naprawdę dziwne i absurdalne.
Azothia – Za to,
że pomimo protestów i gróźb z powodu tego, w jakim momencie kończę notki nie
zamordowałaś mnie. Wiem, że to było denerwujące.
Arianna – Za to,
że pomimo trudności z dostępem dalej jesteś i czytasz. (I jednak tak jak
mówiłaś Wilk może być z Kapturkiem xD)
Poem – Za
bezwarunkową miłość, jaką obdarzyłaś to opowiadanie. I przepraszam za te
nieprzespane noce ( chyba wiesz, o czym mówię) i problem z „Chłopami” :D
Otka - Za twoje
marudzenie na forum o nową część, które często powodowało, że zaczynałam ją
pisać.
Powinnam wymienić jeszcze tutaj wiele osób, ale musiałabym
pisać i pisać. Dlatego wybaczcie, że tego nie robie. Jedyne, co mogę to
podziękować wam wszystkim za to, że byliście i śledziliście historię naszych
bohaterów. Dziękuję wam, bo wasza obecność i komentarze motywowały mnie do
pisania. Chce też podziękować tym, co czytali, chociaż nie zostawiali
komentarze. Wiem, że nie zawsze ma się ochotę komentować. Jeszcze raz wielkie
DZIĘKUJĘ dla wszystkich. Naprawdę to wiele dla mnie znaczy, że poświęciliście
czas na czytanie Zagadek.
Mam nadzieję, że szykujesz następne opowiadanie ; )
OdpowiedzUsuńOczywiście, że tak ale jak na razie najbliższe co opublikuje to kolejna część who I am.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie naprawde jest wspaniale, ale czasami ciezko sie je czyta, z powodu tych wszystkich bledow, ortograficznych, jak iinterpunkcyjnych. Gdybys je poprawila wydaje mi sie, ze wszystkim byloby latwiej. :)
OdpowiedzUsuńśliczne opowiadanie :) to pierwsze zakończenie bardzo mnie wystraszyło, bo nie lubię smutnych zakończeń, zbyt wiele jest ich w życiu :(
OdpowiedzUsuńpisz dalej, bo masz talent :)
to jest fantastyczne!!!!!!!!!!!!!!:)
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajna fabuła, ale błagam cię znajdź betę. Niekiedy błędy były tak odrzucające, że po prostu patrzyłam na słowo przez kilka sekund, potem czytałam dalej i nie mogłam się skupić ;p Word też nie gryzie, ortograficzne podkreśli ;3 A jutro idę czytać następne twoje opowiadania, bo warto ;]
OdpowiedzUsuńWiem, ze to powinno byc porządnie poprawione - najlepsze, ze to było z trzy razy sprawdzane w word'dzie
UsuńSłuchaj może piszę z małym opóźnieniem, ale nie dawno odkryłam tego bloga szczerze mówiąc zmieniłaś ich charakter nie do poznania i przez to zepsułaś to opowiadanie. Powiem szczerze lubie dramione bo to cudowne patrzeć jak 2 wrogów on arogancki, przystojny, zimny ślizgon i ona honorowa,sympatyczna, odważna gryfonka łączy uczucie , a kocham to ponieważ to takie.. nawet nie umiem określić tego , ale ktoś kto dłużej siedzi w dramione będzie wiedzieć o co chodzi. Na pocieszenie dodam, że mimo wszystko blog mi się podoba gdyż lubię szczęśliwe zakończenia , a niestety takie dramione z prawdziwego zdarzenia happy-endami się nigdy nie kończą , bo nie oszukujmy się taka miłość jest niemożliwa. Na pocieszenie dodam że zakończeniem mnie kupiłaś i że opowiadanie niezłe tylko to nie jest dramione
OdpowiedzUsuńWiesz co ci powiem jesteś genialna :D To mi sie tak podoba, choć czytam to już 3 raz to moge czytać i czytać :)
OdpowiedzUsuńjeeezu, wspaniale ze dodalas happy end, bo na serio juz mmi sie smutno zrobilo :D
OdpowiedzUsuńswietne opowiadanie, czytalam z zapartym tchem :) :*
jus
Ej... Zaczęłam czytać o trzeciej (wcześniej czyatłam "Skandal" Jest 6:30 a ja mam zarwaną noc. To było, jest i będzie wspaniałe.
OdpowiedzUsuńF.
Kobieto zwariowałaś do 6:30 czytać?
Usuńmimo, że raziły mnie trochę błędy ortograficzne ("czół"), to jestem w stanie to wybaczyć, bo opowiadanie jest genialne! :)
OdpowiedzUsuńTen "czół" mnie prześladuje:D Już nie raz go poprawiałam w innych opowiadaniach. Ale cieszę się, że pomimo błędów da się to czytać :-)
UsuńCieszę się, że dałaś dwa zakończenia, ponieważ po przeczytaniu tego pierwszego byłam bardzo zawiedzona. Nie lubię jak są negatywne zakończenia, jakoś tak samej jest mi wtedy smutno. Za to pozytywne zakończenie bardzo mi się podobało, chociaż mogło by troszkę dłuższe. Bardzo lubię czytać Twoje opowieści, są w nich fajne opisy, które świetnie się komponują z całością, wszystko można świetnie sobie wyobrazić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Cały ten rozdział przepłakałam. Kiedy czytałam pierwsze zakończenie tej historii prawie nic nie widziałam przez łzy. Cieszę się jednak, że napisałaś jeszcze jedno zakończenie. Drugie zakończenie dużo bardziej mi się podobało. Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze dużo ciekawych historii o Draco i Hermionie z szczęśliwym zakończeniem.
OdpowiedzUsuńTrochę późno tu trafiłam ale cieszę się z tego. To opowiadanie jest genialne. Sama piszę bloga i wiem ile pracy potrzebne jest by stworzyć coś niezwykłego. Ty coś takiego stworzyłaś. Pisz jescze bo masz bardzo DUŻY talent :-)
OdpowiedzUsuńPozdowionka Hermiona M. (Mionka)
Wczoraj albo przed wczoraj zaczęłam czytać, to Dramione jest świetne! Nie kiedy płakałam ze śmiechu 😂
OdpowiedzUsuńTo moje drugie ulubione Dramione ♡
Cudowny blog.
OdpowiedzUsuńMilo sie czytalo.
Juz myslalam ze skonczysz tym ze nawet na siebie nie spojrzeli.
Jaka byla ulga ze jednak polaczylas ich razem.
Serdecznie zapraszam do siebie na:
http://miloscDramione.blogspot.com
To było to! Tylko ten rozdział miał bardzo szybką akcję, ale kit z tym. Lekkie, na uzupełnienie dnia. Trafiłam z DHL.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
KH.