poniedziałek, 4 czerwca 2012

Zagadki przyszłości - odc. 25

 Śmiała się, gdy co tydzień w jej domu zjawiała się trójka oferm z wielką nadzieją, że zezwoli im na powrót do pracy. W drugim tygodniu razem z nimi pojawił się Malfoy, ale nie usłyszał nic innego niż przedtem. Czyli, że nie ma najmniejszej możliwości żeby zaczęli nagrywać płytę. Kiedy minął miesiąc myślała, że ją zacałują i zaściskają na śmierć, gdy oznajmiła im, że mogą zacząć grać. Ich entuzjazm opadł, gdy postawiła jeden warunek. Na początek mogli grać tylko godzinę, codziennie zwiększać ten limit o jedną godzinę. Dwa tygodnie później dostała wiadomość od Natta, że w najbliższy poniedziałek stawi się u niej o 18 by zabrać ją do studia na nagranie piosenki. Wcale nie była to dla niej pokrzepiająca wiadomość. Dodatkowo przesłał jej tekst, który miała się nauczyć. Nie myślała nad tym długo, bo ktoś zapukał do drzwi i wszedł do środka
- Hermiona jesteś? – po domu rozszedł się krzyk rudej istoty.
- Jestem w salonie. nie musisz tak krzyczeć. – Po chwili podenerwowana Ginny usiadła naprzeciwko przyjaciółki.
- Co się stało?
- Mam problem. Duży problem. – nic nie powiedziała czekając, aż przyjaciółka będzie kontynuować. – Opowiadałam ci, że od tej dziwnej sytuacji po imprezie u Malfyów zaczęłam się spotykać z tym małpiszonem?
- Tak i to nie raz. W końcu musiałaś komuś ponarzekać na Zabiniego. – tak jej mała przyjaciółka związała się z Diabłem. Zaskakujące, ale prawdziwe. Niedawno jeszcze miała na niego alergię. A teraz od ponad miesiąca spotyka się z nim. Nie znaczy to oczywiście, że przestał doprowadzać ją czasami do szewskiej pasji. Jak to kiedyś Blaise stwierdził w czasie jednej z rozmów, kiedy Gin nie słyszała „Za bardzo to w niej lubię by przestać. Tak świetnie wygląda, kiedy dostaje furii i obrzuca mnie ciekawymi epitetami”. Pomimo tego między nimi dobrze się układało. – Co tym razem zrobił?
- Co tym razem zrobił? Nie zgadniesz? Ten orangutan dzisiaj podczas obiadu w restauracji wypalił żebym zamieszkała z nim w jego apartamencie. – jej oburzenie nie było udawane. – Rozumiesz? Od mojego rozwodu minęło trochę ponad pół roku, a ten wpada na taki pomysł.
- Ginny nie chowaj się za rozwodem. Sama dobrze wiesz, że Harry od prawie pięciu miesięcy spotyka się z tą Cynthia. Nawet słyszałam coś o zaręczynach. – wtedy się zorientowała, że miała jej tego nie mówić – Przepraszam, nie powinnam tego mówić.
- Nie masz, za co. – Ginny się uśmiechnęła – Dobrze wiesz, że nie mam problemów z przyszłością i przyjaźnie się z Harrym.
- Koniec ględzenia, teraz nie czas na rozmowy o Potterze. Mów mi w tej chwili jak na spowiedzi. Dobrze ci z Zabinim?
- No tak.
- Chcesz z nim być? – chwila zastanowienia.
- Tak.
- To, co cię trzyma przed zamieszkaniem z nim?
- Nic.  – odparła ruda
- Sama widzisz.
- Ale jak nam nie wyjdzie?
- To świat się nie zawali. Nikt przecież nie każe ci sprzedawać domu. Zawsze jak coś zabierasz manele i wracasz. Pamiętasz, co zawsze powtarzałam? Przyszłość to jedna wielka zagadka. I nie wiadomo, co przyniesie jutro. Przemyśl to dobrze. – ruda istota kiwnęła głową i wyszła. Hermiona zabrała się za naukę tekstu, który w błyskawicznym tempie opanowała. Godzinę później w kominku panny Granger pojawiła się głowa Ginny Weasley z prośbą o pomoc w pakowaniu rzeczy. Jak stwierdziła musi sprawdzić, co kryje się za jej zagadkami przyszłości. A jeżeli nie zrobi tego kroku nigdy się tego nie dowie. 

Ktoś by powiedział, że pakowanie to tylko machnięcie różdżką. One robiły to już prawie od trzech godzin. Przeglądały wszystko i segregowały na to, co do zabrania i na to, czego trzeba się pozbyć.
- Rudzielcze jesteś? – usłyszały wołanie z przedpokoju.
- Oho, stwór z piekła rodem przyszedł.
- Słyszałem to żmijo. – wyszczerzył się do niej
- I dobrze. – Wstała z podłogi i podchodząc do bruneta pocałowała go na przywitanie.
- Widzę, że praca jakoś wam idzie.
- Tak za chwile powinnyśmy skończyć. Na górze są już zapakowane kartony, możesz się nimi zająć.
- Już się robi szefie. – po chwili wrócił zadowolony z tego, że każde pudło zostało wysłane za pomocą zaklęcia do jego apartamentu. Sam nie wiedział, dlaczego jej to zaproponował. To była spontaniczna decyzja. Nigdy nie mieszkał z żadną ze swoich dziewczyn. Tylko, że ruda Ginny Weasley miała na niego jakiś dziwny wpływ. Chyba nawet sama nie zdawała sobie z tego sprawy.
- Skończyłyśmy. – zakomunikowała Ruda kiedy zamknęła ostatnie pudło.
- Świetnie – tymi pudłami też się zajął, śmiejąc się z ilości rzeczy, jakie posiada Ginevra, co ona podsumowała urażonym prychnięciem. Następnie przytulając się do siebie dziewczyny narzekały, że już nie będą mieszkać tak blisko siebie.
- Kobieto, przecież ja nie mieszkam w  Kambodży tylko w centrum Londynu. Granger będzie mogła cie odwiedzać, kiedy tylko będziesz chciała.
- Nic nie rozumiesz. Raczej Hermiona nie pojawi się tam w szlafroku o 8 rano w sobotę, byśmy wypiły poranną kawę w ogrodzie, albo w salonie.
- Za to ty dalej będziesz mogła to zrobić bez najmniejszego problemu. Teleportuj się, kiedy tylko chcesz. Jak ci się będzie nudzić, będziesz chciała pogadać albo pewien facet cię wkurzy – tutaj sugestywnie popatrzyła na Zabiniego.
- Granger, bo przeholujesz – skomentował jej wypowiedź.
- Już się boje Blaise. Do zobaczenia Gin. Jeszcze raz przytuliła koleżankę i ruszyła w stronę swojego domu. Śmiejąc się pod nosem. Kto by się spodziewał, że jej przyjaciółka zamieszka z Blaisem „Diabłem” Zabinim casanovom numer dwa Hogwartu?
***
Sobotę spędziła z miłą lekturą w ręce. Nie miała ochoty nigdzie wychodzić. W niedziele postanowiła odwiedzić rodziców, tak dawno tego nie robiła. A przecież nie ma jak niedzielny obiadek u mamusi. Prosto od nich pojechała na wieczorny dyżur.  Dlatego w poniedziałek spała do 12 odsypiając wczorajszą pracę. Po śniadaniu i stwierdzeniu, że już nic oprócz światła nie ma w lodówce wybrała się po zakupy, na które poświęciła dwie godziny. Po powrocie przyszykowała obiad. Gdy go skonsumowała zegar pokazywał za piętnaście piąta. W salonie zapaliła świece aromatyczne. Z radia sączyła się spokojna muzyka. Płomienie świec rozjaśniały ciemność. A ona relaksowała się korzystając z wolnej chwili. Nigdzie się nie śpieszyła, nie miała nic do roboty. Nagle chwile jej odpoczynku przerwał natarczywy dzwonek. Niechętnie wstała i ruszyła otworzyć drzwi.
- Cześć. Ty jeszcze nie gotowa? – z niedowierzeniem patrzył na stojąca przed sobą kobietę, która była ubrana w luźny dres.
- Orzesz twarz motyla. Zapomniałam, że miałeś dzisiaj po mnie przyjechać. Nie moglibyśmy tego przełożyć na jutro? – z nadzieją popatrzyła na Natta
- Żartujesz sobie? Mamy napięty grafik i ponad miesięczne opóźnienie. Nie ma najmniejszej możliwości, by coś zmieniać. Masz równe 10 minut żeby stawić się w przedpokoju gotowa do wyjścia.
- Spoko zdarzę – przeskakując po dwa stopnie wybiega na górę – Zajmij się salonem z łaski swojej. –  Wyłączył radio i zgasił wszystkie świece. Równe 10 minut później stała przed nim Hermiona ubrana w ciemnogranatowe jeansy i robiony na drutach długi sweter zapinany na guziki. Narzuciła na to kurtkę i ku zdziwieniu mężczyzny ubrała czarne adidasy rezygnując z ukochanych szpilek. Włosy upięte w luźnego koka, z którego wymykały się pojedyncze kosmyki. Wyszli na ganek. Złapał ją za rękę i teleportował się na boczna uliczkę odchodząca od Pokątnej. Stali przed dużym, nowoczesnym budynkiem. Nad wejściem zamontowano logo MDF. Weszli do dość obszernego lobby urządzonego w kolorach bieli i czerni. Na środku ustawiono recepcje, a nad nią zawieszono tablice Malfoy Dracon Fonografik wokół napisów namalowano wijącego się zielonego węża. Dziewczyna stojąca za kontuarem uśmiechnęła się do nich, kiedy przechodzili obok. Hermiona na chwile przystanęła żeby przyjrzeć się szklanej ścianie, po której z obydwóch stron płynęła woda. Przeszli przez kolejne drzwi i Natt poprowadził ją krętymi korytarzami wytwórni, by po chwili wprowadzić ją do studia nagrań, gdzie czekała na nich czwórka pozostałych członków zespołu, oraz dwóch mężczyzn. Przedstawili się, jako Jim i D.J. Ich zadaniem było obsługa elektroniki oraz dopilnowanie by wszystko dobrze się nagrało. Zaprezentowano jej jak wygląda kawałek, który mają zaśpiewać. Słysząc muzykę i powtarzając tekst stwierdziła, że ktoś, kto go napisał zna się na tym, co robi. Następnie Natt wytłumaczył jej, które fragmenty należą do niej, a które do niego. Szybko załapała, co i jak. Usadził ją na stołku podał słuchawki i zajął miejsce na przeciwko. Tuż za nimi reszta zespołu czekała już z instrumentami gotowymi do gry. Na początku umówili się, że nie nagrywają tylko popróbują się zgrać. W pomieszczeniu gdzie siedzieli D.J i Jim przygaszono światło. Dzięki czemu lepiej widzieli, co się dzieje za szybą. Próbowali już trzeci raz, gdy nagle ktoś im przerwał.
- Stop. To wszystko jest do niczego – dobrze znała ten zimny głos. Drzwi się otworzyły i do środka wszedł Draco Malfoy. – Nie możecie się zgrać. Szczególnie ty Natt. Co się z tobą dzieje stary? – popatrzyli na siebie i bez mówienia doszli do porozumienia. Natt wstał i wyszedł z pomieszczenia.
- O co chodzi? – to pytanie skierowała do Dixona, który stał najbliżej. Wolała spytać się jego niż siedzącego naprzeciwko niej blondyna. (THE RASMUS, ANETTE OLZON – OCTOBER&APRIL)
- To, że teraz zaśpiewasz ze mną, a Natt będzie słuchał. Potem znowu będziesz śpiewać z nim – pomimo wszystko to Draco odpowiedział na zadane przez nią pytanie. – Chłopaki gotowi? – cztery głowy zgodnie potwierdziły to skinieniem. – A ty Granger? – delikatne skinięcie. Przebiegając ostatni raz wzrokiem po tekście ubrała z powrotem słuchawki. Zaczęli grać. Jak zawsze czuła jakby muzyka zaczęła wypełniać ją od wewnątrz. Kiedy usłyszała jak Draco zaczyna śpiewać otworzyła oczy i popatrzyła na niego.

Była jak kwietniowe niebo
A w jej oczach wschód słońca
Dziecko światła, błyszcząca gwiazda
Ogień w jej sercu
Najjaśniejszy dzień, topniejący śnieg
Przełamujący się przez chłód
Październik i Kwiecień

Był jak zmarznięte niebo
Październikowej nocy
Najciemniejsza chmura podczas burzy
Spływa z jego serca.
Najzimniejszy śnieg, najgłębszy dreszcz
Burzący jego wolę
Październik i Kwiecień

Jak nienawiść i miłość
Dwa odrębne światy
Ta zgubna miłość była od samego początku  jak trucizna
Jak światło i ciemność
Dwa odrębne światy
Ta śmiertelna miłość była od samego początku jak trucizna

Byliśmy jak naładowane pistolety
Poświęciliśmy nasze życia

Byliśmy jak nie spełniona miłość
Pragnąca się spleść

Śmiertelna pochodnia
Ostateczny dreszcz
Miłość zobowiązana, by zabić
Październik i Kwiecień

Jak nienawiść i miłość
Dwa odrębne światy
Ta zgubna miłość była od samego początku  jak trucizna
Jak światło i ciemność
Dwa odrębne światy
Ta śmiertelna miłość była od samego początku jak trucizna

Patrzyli sobie w oczy. Zatapiając się w swoich spojrzeniach. Żadne z nich nie odwróciło wzroku, nie opuściło głowy. Każde z nich czuło jakby śpiewało o tym drugim. O tym jak całkowicie się różnią. Jak słońce i ciemność. Ona ciepła, serdeczna i uśmiechnięta. On cyniczny i zimny. Ona potrafi jednym uśmiechem wywołać przyjemne ciepło w drugim człowieku. On jednym spojrzeniem mrozi krew w żyłach innych ludzi. Każde z nich żyje w swój świecie, którego drugie nigdy nie zrozumie. Są dokładnymi przeciwnościami. Żadne nie pojmuje zachowania tego drugiego. Jedyne, co nie było prawdą to słowa o miłości. W ich relacji nawet nie było możliwości wypowiedzenia tego słowa, a co dopiero spekulacji czy takie uczucie byłoby w stanie przetrwać. Przypatrywał się jej intensywnie. Zrezygnowała z eleganckiego ubrania na rzecz wygodniejszych ciuchów, ale i tak była śliczna. Kiedy śpiewała czół jakby cały świat przestawał istnieć. Była tylko ona i jej głos. Uświadomił sobie, że pisząc ten tekst myślał właśnie o niej. Mógłby tak siedzieć i słuchać ją godzinami. Kiedy skończyli ściągnęli słuchawki i odwiesili je na stojak
- Znasz tekst na pamięć? – ona musiała jeszcze sobie go od czasu do czasu powtórzyć przed śpiewaniem.
- Byłoby dziwne jakbym nie znał tekstu, który sam napisałem.
- Ty napisałeś ten teks? – zaskoczona popatrzyła na blondyna wychodzącego do pomieszczenia obok.
- On bardzo często pisze nasze teksty – do ich rozmowy dołączył się Fabian.
- A wtedy, co spotkaliśmy się u mnie to właśnie omawialiśmy teksty na tą płytę. Z resztą sama widziałaś, że Draco wtedy grał na gitarze. – Natt poparł słowa kolegi. Zaciekawiona spojrzała na blondyna, który stał niedaleko nich i palił papierosa.
- Palenie szkodzi.
- Odezwała się ta, co ostatnio sama paliła.
- To było na urlopie jednorazowo, więc mi nie wypominaj.
- Spokój. Jak wyszło? – Liam czekał na odpowiedź D.J, Jima i Natta
- Nieźle, jakby to miał być utwór na krążek to bez problemu mielibyśmy już go z głowy.
- To może zrobimy taki bonus, że dodatkiem będzie piosenka Hermiony i Smoka? – Tom uśmiechał się szeroko dumny ze swojego pomysłu.
- Nie. Miał być to utwór Natta i Granger, nie mój. – blondyn zaprotestował
- Ale Draco to jest jakiś pomysł. Zastanów się nad tym możemy na przykład zrobić tak, że ja nagram z Hermioną jedną wersję, a bonusem będzie wasza wersja.
- Zastanowię się. Spadać dalej do pracy, bo jeszcze dużo zostało do zrobienia – Hermionie nie podobała się ta propozycja. Nie pisała się na takie układy, by nagrywać piosenkę z Malfoyem. Znowu zajęła swoje miejsce i ubrała słuchawki. Uśmiechała się delikatnie do Nathaniela słuchając jak śpiewa. Przymknęła oczy i dała się ponieść muzyce. Właściciel wytwórni stał i przyglądał się dziewczynie siedzącej za szybą. Dookoła siebie słyszał jej głos wydobywający się z głośników. Ta dziewczyna go zadziwiła. Z jednej strony była niczym otwarta księga. Można było bez problemu odczytać jej emocje, zachowanie. Z drugiej zaś była jedną wielką zagadką, którą miał ochotę rozwiązać. Zeszło im jeszcze prawie dwie godziny zanim Draco zadecydował, że mają ostateczną wersję. Ku jej niezadowoleniu chłopaki wyszły z założenia, że można spróbować umieścić dodatkową wersję na krążku, jako bonus. Ale nie skomentowała tego. Była zbyt zmęczona. Marzyła o ciepłej kąpieli i swoim łóżku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz